wtorek, 26 lutego 2013

Oj.

No tak. Ledwo zaczęłam, a już taka przerwa w pisaniu. No cóż, właśnie, o czym pisać jak nic nie stworzyłam w tym czasie. Rok mi się zaczął dość boleśnie. Przy moim imponującym wzroście schylanie się jest nieuniknione, do tego dochodzi to dłubanie szydełkiem, przeważnie w pozycji pochylonej. No i kręgosłup się zbuntował za takie traktowanie. Bolał i bolał, ale minęło w końcu. A jak minęło to przyszła pani grypa. No i pani grypie się chyba spodobało, bo nijak mnie nie chciała opuścić dając ciągle jakieś nowe atrakcje ;) Przy tym całym chorowaniu wena twórcza sobie gdzieś poszła. Na szczęście (odpukać) w końcu jestem zdrowa, a wraz ze zdrowiem wróciła i wena. Więc złapałam za szydło i dziergam misia. Oczywiście w trakcie coś się musiało popsuć, a raczej złamać, konkretnie ostatnia igła do filcowania. Zamówiłam już nowe, tylko czekam na przesyłkę.

Tymczasem dowód na to, że się nie lenię.
Taki sobie mały podgląd na pół misia (na pierwszym planie jego/jej prawa łapa).
Duży będzie i to bardzo.